niedziela, 1 stycznia 2017

Nowy Rok

Janusz nieco niepewnym krokiem szedł ulicą. Od czasu do czasu ocierał sie ramieniem o ścianę budynku, jeśli akurat jakiś był pod ręką. Szczęśliwy i zadowolony wyjął z kieszeni petardę i już po czwartej próbie udało mu się zapalić lont. Wrzucił ją do mijanej bramy, ale nie trafił.Kilka sekund później, kawałek za nim głośno huknęło. Oznajmianie ludziom w ten sposób, że dziesięć godzin temu nadszedł nowy rok wydawało mu się świetnym pomysłem.
W oczekiwaniu na imprezę noworoczną otworzył butelkę wódki już w południe w związku z czym po raz pierwszy film urwał mu się około godziny trzeciej. Grażynka zdążyła wrócić od kosmetyczki i wyszykować się do wyjścia, więc około szesnastej Janusz ubrał swój wyjściowy dres, oczojebne adidasy i razem udali sie na zaplanowane u znajomych przyjęcie. Promile konsekwentnie krążyły we krwi Janusza domagając się towarzystwa. Kolejne dawki spożywanego alkoholu dodawały mu animuszu i podpowiadały najlepsze pomysły na zabawę. Takie jak całowanie się w kuchni z dziewczyną swojego kumpla, które zaskutkowało siniakiem pod okiem Grażynki i jej ucieczką do domu około dwudziestej. Potem znów na chwilę urwał mu się film.
Koledzy obudzili Januszka przed północą. Zapobiegliwie dwa dni wcześniej kupił opakowanie dwudziestu petard hukowych potocznie zwanych "achtungami". Zdecydował się na nie wychodząc z założenia, że przecież nieważny jest świetlny spektakl na niebie, ważne tylko, jak głośno coś pierdolnie. Jedną dla testu odpalił już przedwczoraj, kolejną w drodze na imprezę. Efekt był jak najbardziej zadowalający.
O północy wszyscy wyszli na podwórko aby przywitać Nowy Rok. Janusz rzucał odpalonymi petardami bez ładu i składu, za to wywołując eksplozje śmiechu i krzyków za każdym razem, kiedy po wybuchu odzywały się dźwięki uruchomionych alarmów samochodowych. Na szczęście był jednak tak najebany, że udało mu się narobić hałasu tylko sześć razy. Około trzeciej w nocy, z powodu intensywnego świętowania oraz dopijania każdej pozostawionej w kubku, szklance czy kieliszku resztki szampana, film urwał mu się po raz kolejny i na tej imprezie ostatni.
A teraz wracał już ponad godzinę do domu, w którym - miał nadzieję - czeka już na niego jego zajebista dupa, najpewniej w kuszącym negliżu, gotowa zaspokoić jego pijackie zachcianki. Przecież musi wiedzieć, że uderzył ją tak dla zabawy, w końcu nie musiała się tak wydzierać psując mu imprezę. Droga, którą zwykle pokonywał w piętnaście minut, dłużyła się niemiłosiernie, gdyż grawitacja do spółki z potężną dawką promili płatała mu nieustanne figle kierując go wszędzie, tylko nie we właściwym kierunku. Dodatkowo trzeba było przecież od czasu do czasu powiadamiać głośnym hukiem mieszkańców osiedla, że oto mamy przecież Nowy Rok. Wymagało to sporo wysiłku, gdyż petardy w jego rękach potrafiły się podwajać i tylko metodą prób i błędów był w stanie zapalić odpowiedni lont. Z dwunastu petard, które zabrał ze sobą zostało mu osiem.
BUM!!!
Siedem.
Z bramy kilkadziesiąt metrów z przodu wyszło dwóch kolesi. Wyglądali jak bliźniacy. Obaj w bawełnianych spodniach od dresu i czarnych bluzach z kapturem. Nawet szli w tym samym rytmie. Janusz nie za bardzo był w stanie skoncentrować wzrok na chłopakach, ale dzielnie parł do przodu. Kiedy zrównali się z nim, usłyszał pytanie:
- Masz może ognia?
- Szszszech.... - odparł mężnie, już po trzeciej próbie trafiając ręką do kieszeni. Niestety, niewłaściwej. Kolejne cztery próby pozwoliły mu na wyjęcie zapalniczki z tej prawidłowej. Podał ją nieznajomemu, który przypalił sobie papierosa.
- Dziękuję.
- Niemassss..cha..wyyy - odparł Janusz z uśmiechem i ruszył w swoją stronę. Korzystając z faktu, że trzyma w ręku zapalniczkę, wyjął kolejną petardę, zatrzymał się i próbował skoordynować płomień z lontem, który najwyraźniej nie znajdował się we właściwym miejscu. Nagle ktoś złapał go za nadgarstek a dłoń oblał jakiś zimny płyn, który jednak po chwili zagrzał się i dłoń stała się przyjemnie ciepła. Jakaś inna zapalniczka podpaliła lont i Janusz patrzył lekko zdziwiony na żółtawą iskierkę wspinającą się po loncie do denka petardy.
- To klej. - usłyszał jeszcze, zanim błysnęło i huknęło. Opadł na kolana.
Kiedy oprzytomniał, zrobiło się bardzo cicho. Szum nielicznych jeżdżących pojazdów docierał do niego jak przez zamknięte okna. Spojrzał na swędzącą go nieco prawą dłoń. Wyglądała tak, jakby pokazywał znak "Victoia". Jedyną różnicą było to, że litera V zaczynała się nieco powyżej nadgarstka i tworzyły ją dwie obdarte ze skóry i mięsa kości śródręcza. Kciuk, urwany w stawie, wisiał na cienkim pasemku skóry. Nagle zogniskowanym wzrokiem popatrzył na chodnik przed sobą i zauważył dwa własne palce. Dwóch gdzieś brakowało.
Nagłe kopnięcie w nadgarstek wywołało eksplozję tak potężnego bólu, że z szeroko rozwartych ust Janusza nie wydostał się żaden dźwięk. Szarpnięty kciuk oderwał się całkiem i poleciał gdzieś w bok. Struny głosowe odmówiły posłuszeństwa a jego imprezowo-alkoholowy mały świat w całości wypełnił palący ból. Nie poczuł nawet, jak ktoś wciska mu w druga rękę kolejną, oblaną klejem petardę.
- Jeśli pozbierasz wszystkie brakujące kawałki, możliwe, że chirurg uratuje ci dłoń. - usłyszał tuz przy uchu. - Do szpitala masz niedaleko, być może nawet by ci się udało.
Na granicy słyszalności usłyszał trzask zapalniczki i z zaskoczeniem zauważył kolejną żółtawą iskierkę powoli pełznącą wzdłuż lontu do ciemnego cylindra w jego lewej dłoni. Zanim zdał sobie sprawę, co to oznacza, usłyszał jeszcze:
- Jednak postaram się, tępy skurwysynu, żebyś nie miał czym ich pozbierać.
Tym razem struny głosowe zadziałały poprawnie.

środa, 3 lutego 2016

Szczerość level pińcet

[K] - ...no bo E śpi w łóżku po I, a ono jest małe i śmierdzące...

wtorek, 28 kwietnia 2015

Po przerwie

- Kierownika nam zwolnili.
- Jak to?
- Normalnie. Ping-Pong go podpierdolił.
- Ładnie
- Daj spokój, on ma takiego skilla, że jak się rozpędzi, to się sam podpierdoli...

poniedziałek, 14 lipca 2014

Małżeństwo

Idę z przyjacielem do sklepu. Chwalę się info, które ogarnąłem przed wyjściem z domu.
[N] - Rosberg się ożenił...
....
[R] - No szkoda. :D :D

Weź coś powiedz :D

Łóżeczko

[A] - i ciagle zachwycam sie łozeczkiem dla kundelka c:
[N] - ja wiem, o czym mówisz, ale jakby to przeczytał ktoś poza tematem, to by mu łeb eksplodował :D
[A] - oj tam
[A] - nie czyta xD

Wyjaśnienia w komentach, jakby ktoś coś :D

środa, 18 czerwca 2014

Okulistyka

Cytuję za przyjacielem:

- Poszliśmy ostatnio z A do salonu optycznego, kupić soczewki. W pewnym momencie babka zza lady pyta "Jaka moc?". A mnie sie coś załączyło i wypaliłem:
- Ja to latam, a ona ma lasery w oczach...


:D

sobota, 26 kwietnia 2014

Bliskie spotkania III stopnia (CEIII) Part II

W poprzednim poście dotarliśmy na polanę, gdzie ponoć miało miejsce całe zdarzenie. Nie wiem, czy wszyscy, którzy to czytają wiedzą, o co chodzi, więc postaram się streścić (więcej szczegółów znajdziecie na bardziej specjalistycznych stronach w Sieci)


Rano, 10 maja 1978 roku Jan Wolski wracał z Komaszyc do Emilcina. Pojechał 'na skróty', przez las. Na dróżce, którą jechał zauważył dwie postacie. Nie wyglądały zwyczajnie, więc zwrócił na nie uwagę.
Szkic postaci na podstawie opisu
Jana Wolskiego
Według opisu miały około 1.5m wzrostu, zielonkawe twarze (duże oczy, bardzo wąskie usta, praktycznie brak nosa) i były ubrane od stóp do głów w czarne kombinezony (panu Wolskiemu skojarzyły się z kombinezonami nurków). Kiedy je mijał, wskoczyły na wóz, rozmawiając w języku, którego nie potrafił rozpoznać.

Model UFO na podstawie opisu.
Zdjęcie z serwisu emilcin.com
Na polanie, którą biegła droga do Emilcina stał dziwny obiekt. Jan Wolski opisał go jako 'dom z wirującymi >wiertłami< na każdym rogu'. Może to sprawiać wrażenie rzeczy trudnej do wyobrażenia, więc po lewej obrazek.

Pan Wolski został zaproszony do środka pojazdu, gdzie 'osoby' przebadały go (nie bardzo szczegółowo, uprzedzam złośliwe komentarze sceptyków), po czym został uprzejmie odprowadzony do wyjścia. Wsiadł na wóz i pojechał do domu.

Zadziwiające w jego opisie całego zajścia są szczegóły, które zapamiętał. Ogłuszone kruki, wygląd 'osób', detale pojazdu, czas trwania zdarzenia.. To nieco wytrąca z ręki argumenty ludziom, którzy opowiadaja się za 'pijackimi wizjami' bądź chorobą psychiczną.

Dziś w Emilcinie stoi pomnik upamiętniający to wydarzenie, tablica informacyjna oraz wkopana w 2011 roku 'kapsuła czasu' (do otwarcie w 3011 roku). Sama miejscowość wygląda zwyczajnie i nie widziałem tłumów oblegających to miejsce. Po co wiec ten post?

Jest to ciekawostka, która miałem chęć zobaczyć już dawno temu, nadarzyła się okazja... A co do samego zdarzenia: w Sieci jest sporo materiałów na ten temat i ocenę pozostawiam wam. Mnie się podobało.

Wstęp TUTAJ

wtorek, 22 kwietnia 2014

Bliskie spotkania III stopnia (CEIII) Part I

Mapa gminy Opole Lubelskie
10 maja 1978 roku w Emilcinie (niedaleko Opola Lubelskiego) miało miejsce najbardziej znane CEIII (definicja po angielsku, nie będę się rozpisywał w poście) w historii PRL. Pan Jan Wolski został zabrany na pokład Niezidentyfikowanego Obiektu Latającego, poddany serii 'testów', po czym 'zwolniony'. Po całym zdarzeniu udał się do domu. Tyle faktów opartych na zeznaniach świadków.

Korzystając ze sposobności odwiedziłem miejsce zdarzenia sprzed 36 lat. Zaznaczam, że nie jestem osobą ślepo wierzącą we wszystko, co napisane bądź powiedziane. Nie miałem zamiaru agitować ani w jedną stronę, ani w drugą. Z drugiej strony, powiedziałem sobie wiele lat temu (od czasu, kiedy zacząłem się interesować tego typu zjawiskami), że kiedyś się tam wybiorę. No i w końcu się doczekałem :D

Mokradła po drodze na polanę
Jadąc od strony Komaszyc mijamy (aktualnie) roboty drogowe, za którymi, skręcając w prawo, dostaniemy się do Emilcina. Jednak warto wypatrywać zjazdu w polną drogę około kilometra wcześniej. To ten trakt, którym ponoć wracał do domu bohater opisywanego zdarzenia. My co prawda nie pojechaliśmy tą drogą, jednak tuż za zakrętem jest przytulna zatoczka. A stamtąd już niedaleko do wejścia w las. I w sumie bardzo fajnie, bo droga do polany do długich nie należy. Za to jest piękna.

Niedaleko za mokradłami ścieżka skręca w lewo i docieramy do polany opisanej przez Jana Wolskiego jako miejsce Spotkania. Polana dziś wygląda tak:
Sprawia nieco dziwne wrażenie, ale (żeby nie odkrywać wszystkiego na raz), reszta zdjęć i przemyśleń w następnym poście :D

Miłego wieczoru! :D

czwartek, 7 listopada 2013

Geografia again :)

- Gdzie jesteś?
- Czekaj.... Już wiem! Tunel Grochowski!
- ...
[chwila dopytywania]
- Zajebiście. To nie tunel tylko kanał i nie Grochowski tylko Gocławski :D
- LOL!


i bonus:

- Byłaś już na tej Grochówce Olszyńskiej?

:D

niedziela, 13 października 2013

Elektronika: dziedzina niesamowitej nauki.

Rozmowa jakoś zeszła na płatnicze karty zbliżeniowe. Krótki dialog:

[J] - Nie wiedziała, że powyżej 50zł trzeba podawać pin.
[C] - A my ze Sz... robiliśmy testy. Można taką kartę zczytać z półtora metra. Tylko że bank pozwala na transakcje co pół godziny.
{chwila ciszy}
[J] - to jak jedziesz z kimś autobusem dwie godziny, to go możesz skroić na dwie stówy?

ROTFL

[C] - To pomyśl, co będzie, jak jedziesz z kimś pociągiem do Gdańska...